Tanie i Dobre z Sephory - przegląd naturalnej pielęgnacji

Tanie i Dobre z Sephory - przegląd naturalnej pielęgnacji
Lubicie perfumerię Sephora? Ja kiedy tam wchodzę czuję się jak dziecko w sklepie z cukierkami - wszystko się błyszczy, pachnie i zachęca do zakupu. Ogrom wyboru kosmetyków do makijażu i pielęgnacji potrafi zawrócić w głowie, ale niestety ich ceny zwalają z nóg. Pomimo mojej wielkiej miłości do kosmetyków należę do osób raczej oszczędnych i zawsze szukam dobrego stosunku ceny do jakości. 

Oprócz tego ważne jest dla mnie co w danym kosmetyku się znajduje, dlatego bardzo się ucieszyłam, że od jakiegoś czasu w Sephorze możemy znaleźć cały dział z naturalną pielęgnacją. Wśród nich odkryłam kilka produktów z całkiem fajnymi składami, na które warto zwrócić uwagę i które nie zrujnują nam portfela. 


Sephora, Caolion, Korres, Mustus
Mydła do mycia twarzy Caolion

Ta koreańska marka produkująca naturalne kosmetyki do pielęgnacji oferuje kilka rodzajów mydeł przeznaczonych do mycia twarzy. Ja wypróbowałam Pore Puryfying O2 Sparkling Soap oparte na proszku węglowym i olejkach eterycznych z lawendy i drzewa herbacianego oraz Pore Intensive Soothing Soap zawierające zieloną herbatę i aloes. Obydwa mydełka są świetne. Dobrze oczyszczają i nie podrażniają a skóra po ich użyciu nie jest ściągnięta. Zapakowane są w jedwabną saszetkę, która ma zwiększać pienistość mydła, ale ja pierwsze mydło wyjęłam z tej saszetki i też sprawdzało się bardzo dobrze.

Mydełka dostaniemy w wersji podróżnej (25 gram) już za 19-22 PLN. Ta wersja wystarczyła mi na około 1,5 - 2 miesiące użytkowania.  Dostępna jest też wersja standardowa (100 gram) za 59 PLN.

Skład Pore Puryfying O2 Sparkling SoapCharcoal Powder, Lavandula Angustifolia (Lavender)Oil, Lavandula Angustifolia (Lavender) Leaf Powder, Cocos Nucifera (Coconut)Oil ,Elaeis Guineensis (Palm)Oil, Leptospermum Petersonii Oil, Tocopherol, Theobroma Cacao(Cocoa) Seed Powder , Glycerin, Hyaluronic Acid, Carbonated Water, Glycyrrhiza Glabra (Licorice)Root Extract, Hydrogenated Jojoba Oil, Olea (Olive) Europaea Fruit Oil, Butyrospermum Parkii (Shea)Butter


Caolion, Caolion Pore Puryfying O2 Sparkling Soap, Pore Intensive Soothing Soap, Pore Puryfying O2 Sparkling Soap

Rozświetlająca i rozjaśniająca maska z olejkiem z dzikiej róży Korres

To mój faworyt tego rankingu. Nazwa dokładnie opisuje co jest w stanie zdziałać ta maseczka. Twarz po jej nałożeniu jest bardzo rozjaśniona, zaczerwienienia i blizny są mniej widoczne, a skóra bije jakby wewnętrznym blaskiem. Wydaje mi się, że swoje działanie zawdzięcza dużej ilości witaminy C. Niestety jest ona też najdroższa z wymienionych przeze mnie produktów - za 16 ml musimy zapłacić aż 55 PLN, ale na szczęście jest ona wydajna i nie trzeba nakładać jej dużo. Gdybym miała polecić tylko jedną ze wszystkich wymienionych tu maseczek to byłaby własnie ona.

Skład nie jest idealny. Zaznaczyłam pogrubieniem składniki, które moim zdaniem nie powinny znaleźć się w naturalnym kosmetyku. Same oceńcie czy taki skład wam odpowiada. Dosyć wysoko w  składzie jest Dicaprylyl Ether mogący zapychać pory, ale u mnie nie powoduje zapychania. Ja  używam jej zamiennie z innymi maseczkami raz na 2 tygodnie lub rzadziej i nie obawiam się jej składu, ale wiem, że wiele osób unika jak ognia np. szkodliwego Phenoxyethanolu.

P.S. Nie wiem czy to błąd, ale obecnie na stronie Sephory widnieje kwota 155 PLN jako cena regularna a 55 jako promocyjna. Ja swoją maskę kupowałam w regularnej cenie za 55 PLN i na oficjalnej stronie Korres też widnieje cena 10,20 EUR. Uważajcie, żeby nie przepłacić, bo 155 PLN za tę pojemność to już przesada.

Skład: Aqua/Water/Eau, Glycerin, Titanium Dioxide (C.I. 77891), Behenyl Alcohol, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), C12-13 Alkyl Lactate, Dicaprylyl Carbonate, Dicaprylyl Ether, Rosa Canina Fruit Oil, Mannitol, Cetearyl Alcohol, Ceteth-20 Phosphate, Beeswax/Cera Alba/Cire d’abeille, Argania Spinosa Kernel Oil, Allantoin, Alpha-Isomethyl Ionone, Arginine, Ascorbic Acid, Ascorbyl Palmitate, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Butylphenyl MethylpropionalCaprylyl Glycol, Citric Acid, Dextrin, Dicetyl Phosphate, Ferulic Acid, Hexyl Cinnamal, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Isohexadecane, Lactic Acid, Lonicera Caprifolium (Honeysuckle) Flower Extract, Lonicera Japonica (Honeysuckle) Flower Extract, PEG-8, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Phenoxyethanol, Phytosterols, Polysorbate-80, Sodium Acrylate/ Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Sodium Ascorbyl Phosphate, Sodium Citrate, Sodium Gluconate, Sodium Phytate, Tocopherol, Waltheria Indica Leaf Extract, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Panthenol, Parfum/Fragrance


Korres, Korres WILD ROSE, Wild rose mask

Maseczki do twarzy Origins

Marka Origins ma w swojej gamie wiele niemal kultowych kosmetyków. Należą do nich na pewno maseczki nawilżające Drink Up. Możemy je kupić w kilku rozmiarach a najmniejsza 10 mililitrowa kosztuje zaledwie 16 PLN. Ta mini wersja wystarczyła mi na 3 użycia tylko na twarzy i moim zdaniem jest to świetna opcja na wyjazdy czy przed jakimś większym wydarzaniem, bo idealnie spisuje się pod makijażem. Miałam też wersję oczyszczającą z aktywnym węglem, ale nie zauważyłam po niej spektakularnych rezultatów. 

Oprócz mnóstwa składników naturalnych maseczki zawierają  też silikon oraz  na samym końcu potencjalnie groźny konserwant Phenoxyethanol, dlatego osobiście nie stosuję ich na co dzień.

Skład Drink Up: Water, Rosa Damascena (Rose) Flower Water, Myrtus Communis (Myrtle) Leaf Water, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Water, Anthemis Nobilis (Chamomile) Flower Extract, Glycerin, Cetyl Alcohol, Glyceryl Polymethacrylate, Dimethicone, Peg-75, Peg-8, Glycereth-26, Sorbitan Stearate, Ribes Nigrum (Black Currant) Seed Oil, Prunus Amygdalus Amara (Bitter Almond) Kernel Oil, Cinnamomum Camphora (Camphor) Bark Oil, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Osmanthus Fragrans Flower Extract, Rosa Damascena Extract, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Extract, Linalool, Limonene, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Cladosiphon Okamuranus Extract, Oryza Sativa (Rice) Extract, Avena Sativa (Oat) Kernel Extract, Olea Europaea (Olive) Fruit Extract, Triticum Vulgare (Wheat) Bran Extract, Peg-100 Stearate, Sucrose, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Wax, Panthenol, Pantethine, Cetyl Ethylhexanoate, Mangifera Indica (Mango) Seed Butter, Prunus Armeniaca (Apricot) Kernel Oil, Persea Gratissima (Avocado) Oil, Butylene Glycol, Cetearyl Alcohol, Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Phytosterols, Tocopheryl Acetate, Oryzanol, Bisabolol, Caprylyl Glycol, Potassium Hydroxide, Caffeine, Hexylene Glycol, Sodium Hyaluronate, Dextrin, Carbomer, Disodium Edta, Sodium Dehydroacetate, Phenoxyethanol.

Źródło: https://www.instagram.com/p/BbmrHVRFJ2w/?taken-by=origins


Maski w płachcie MUSTUS

Nie jestem wielką fanką masek w płachcie, ale jeżeli lubicie tego typu produkty to maseczki MUSTUS są warte uwagi. Mają chyba najlepszy skład z pośród maseczek tego typu jaki widziałam, a ich działanie oparte jest na ekstraktach z warzyw i owoców. Zawierają co prawda na drugim miejscu w składzie Butylene Glycol (grupa alkoholi o właściwościach zmiękczających), który może powodować podrażnienie w przypadku osób z wrażliwą skórą, ale ja nie miałam takiego problemu. Maseczka w wersji Energy Up zdecydowanie zwęziła mi pory i nawilżyła skórę. Płachta jest mocno nasączona produktem i całkiem przyjemnie się ją nakłada, ma dobrze dopasowane miejsca na oczy i usta i nie odkleja się od skóry. Cena to 22 PLN za jedną sztukę

Skład Energy Up: Water, Butylene Glycol, Glycerin, Hydroxypropyl Guar, 1,2-Hexanediol Ipomoea Batatas Root Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Daucus Carota Sativa (Carrot) Root Extract, Citrus Paradisi (Grapefruit) Fruit Extract, Cucurbita Pepo (Pumpkin) Fruit Extract, Glycyrrhiza Glabra (Licorice) Root Extract, Zingiber Officinale (Ginger) Root Extract, Schizandra Chinensis Fruit Extract, Coptis Japonica Root Extract, Camellia Sinensis Leaf Extract Caprylyl Glycol, Citrus Grandis (Grapefruit) Seed Extract, Acorus Calamus Root Extract, Perilla Ocymoides Leaf Extract, Xanthan Gum, Polysorbate 20, Carbomer, Arginine, Disodium EDTA, Fragrance



A może Wy macie do polecenia jakieś kosmetyki z Sephory warte swojej ceny? Jestem łasa na wszelkie rekomendacje :)

Odkrycie wakacji - Litewski eko krem Margarita plus maska z Biedronki

Odkrycie wakacji - Litewski eko krem Margarita plus maska z Biedronki
Urlop już za mną, ale zawsze przy okazji zagranicznych podróży staram się kupić jakieś fajne, niedostępne u nas kosmetyki do testowania. W tym roku mimo, że wakacje spędzałam w Polsce udało mi się zwiedzić Wilno i Troki a w moje ręce trafił krem litewskiej marki Margarita.

Margarita Jautriai Odai, krem margarita eco, Bebeauty maska nawilżająca

Marka istnieje od 1988 roku i produkuje kosmetyki do twarzy, włosów i ciała z naturalnych składników pielęgnacyjnych. Mój wybór padł na krem do skóry naczynkowej z serii Jautriai Odai. Krem był niedrogi i kosztował mnie 5,99 EUR za 50 ml. Skład jest w 93% pochodzenia naturalnego i jest pełen dobroczynnych substancji jak ekstrakt z bluszczu, araniki, olej z pestek winogron  czy masło Shea. 

Skład: Aqua, Hedera Helix (Ivy) Extract,  Hamamelis Virginiana (Witch Hazel) Extract,  Arnica Montana Flower Extract,  Hypericum Perforatum Extract,  Aesculus Hippocastanum (Horse Chestnut ) Seed Extract,  Vitis Vinifera (Grape) Leaf Extract, Propylene Glycol, Prunus Persicia (Peach) Kernel Oil, Polydecene, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Sucrose Polystearate, Polyisobutene, Vitis Vivifera (Grape) Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter Extract, Spent Grain Wax, Argania Spinosa Kernel Oil, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Tocopheryl Acetate, Tocopherol, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Glyceryl Stearate, Glyceryl Oleate, Citric Acid, Sodium Polyacrylate, Sodium Stearoyl Glutamate, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum


Jeżeli chodzi o jego działanie to bardzo fajnie nawilża bez pozostawienia tłustego filtru. Przyjemnie koi podrażnioną skórę i nie jest za ciężki nawet dla skóry skłonnej do zapychania. Stosuję go dopiero 3 tygodnie, dlatego ciężko mi wypowiedzieć się o jego właściwościach obkurczających naczynka, ale mam wrażenie, że dobrze wpływa na rumień na policzkach. Przypomina mi trochę lekkie kremy z Sylveco z tą różnicą, że lepiej nawilża. Zmieniłabym tylko jego opakowanie, bo ze względów higienicznych nie lubię stosować kremów w słoiczkach.  
Znalazłam też polską drogerię internetową mającą w ofercie inne produkty tej marki. Na pewno wypróbuję je w przyszłości.

            

Z racji, że na wyjazd zapomniałam spakować odżywkę do włosów kupiłam w Biedronce saszetkę z maską nawilżającą BeBeauty. Muszę przyznać, że przyjemnie mnie zaskoczyła. Nie zawiera silikonów ani parabenów, za to znajdziemy w składzie oleje arganowy, makadamia oraz kokosowy. Ten ostatni zazwyczaj nie jest moim sprzymierzeńcem, bo potrafi spuszyć moje falowane włosy, ale w przypadku tej maski nic takiego się nie stało. Włosy po jej użyciu były odżywione i wygładzone, ale bez obciążenia. Maska jest leciutka i przyjemnie pachnie. Oczywiście nie zdziała ona cudów i na co dzień pozostanę przy moich sprawdzonych odżywkach, ale w kryzysowej sytuacji sprawdziła się idealnie. Małe opakowanie starczyło mi na dwa mycia.

I na koniec widok na przepiękny zamek w Trokach.


Mineralnie - Podkład Lily Lolo

Mineralnie - Podkład Lily Lolo
Dobry podkład mineralny to kosmetyk, który zawsze muszę mieć w kosmetyczce. Jest świetnym rozwiązaniem kiedy chcemy na szybko poprawić wygląd cery, ale też sprawdza się na co dzień do pracy czy szkoły. Jednym z moich niedawno odkrytych ulubieńców jest produkt z Lily Lolo.


Lily Lolo Mineral Foundation, Podkład mineralny Lily Lolo,  Lily Lolo Blondie
Cena: 81,90 PLN    Kolor: Blondie    Pojemność: 10 gram    Data ważności: 24 ms od otwarcia

Skład: Typowo mineralany podkład oparty na mice i tlenkach żelaza bez żadnych dodatków.

MICA, ZINC OXIDE [+/- CI 77891 (TITANIUM DIOXIDE), CI 77492 (IRON OXIDE), CI 77491 (IRON OXIDE), CI 77499 (IRON OXIDE)]


Lily Lolo Mineral Foundation, Podkład mineralny Lily Lolo,  Lily Lolo Blondie

Opakowanie: Zarówno wersja pełna jak i wersja mini zamknięte są w elegancki słoiczek z dobrej jakości plastiku z czarnym wieczkiem. Duża wersja ma oczywiście przesuwane zabezpieczenie na sitko co ułatwia utrzymanie czystości w podróży. Drobnym mankamentem jest fakt, że wieczko jest matowe i łatwo brudzi się od podkładu.

Działanie: Pierwszym plusem jest zapewnienie przez podkład ochrony przeciwsłonecznej. Co prawda jest to tylko SPF 15, ale lepsze to niż nic. Podkład jest bardzo drobno zmielony, ale nie pyli się przy nakładaniu. Rozprowadza się łatwo i bardzo równomiernie. Ładnie ujednolica kolor skóry, ale krycie jest bardziej w kierunku lekkiego/średniego niż mocnego. Bez obawy możemy za to nałożyć kilka warstw w celu zwiększenia krycia. Nie spowoduje to efektu maski. 
Cudownie wygładza skórę i nie podkreśla porów co jest częste w przypadku podkładów mineralnych. Nie jest w stanie ich całkowicie zakryć tak jak robią to silikonowe podkłady, ale minimalizuje ich widoczność.
Trwałość ma całkiem dobrą chociaż po kilku godzinach zaczynają prześwitywać wypryski i pojawia się lekki błysk w strefie T. W moim przypadku jeszcze żaden podkład nie utrzymał się w niezmienionym stanie 8 godzin, dlatego  najważniejsze dla mnie jest to, że schodzi z twarzy bardzo równomiernie i nie daje efektu tzw. "ciastka".  


Lily Lolo Mineral Foundation, Podkład mineralny Lily Lolo,  Lily Lolo Blondie
Ogólna ocena: Jak do tej pory jest to mój faworyt wśród podkładów mineralnych. Po przetestowaniu wielu próbek i kilku nietrafionych zakupach z różnych firm to Lily Lolo zwyciężył i kupiłam jego pełnowymiarowego opakowanie. Jedyną rzeczą, którą bym w nim zmieniła to zwiększenie krycia. Przyjemnie się nakłada, wygląda naturalnie, matuje skórę i nie powoduje podrażnień czy zapychania. Zdecydowanie polecam.



Filtry przeciwsłoneczne - chemiczne czy mineralne? Plus recenzja

Filtry przeciwsłoneczne - chemiczne czy mineralne? Plus recenzja

Filtry przeciwsłoneczne to temat, który powraca głównie wiosną i latem, ale już od dawna wiadomo, że kto chce chronić skórę przed starzeniem powinien nakładać je cały rok. Jednocześnie od jakiegoś czasu pojawiają się badania mówiące, że nie wszystkie rodzaje filtrów są dla nas bezpieczne. I bądź tu człowieku mądry.

Sunscreen, Goddess Garden, Mychelle Dermaceuticals Skin Tint, ThinkBaby, Filtry przeciwsloneczne

Temat filtrów jest długi i skomplikowany, dlatego postaram się omówić najważniejsze kwestie i przedstawić mój punkt widzenia.

A zatem chemiczne czy mineralne?

Istnieją dwie główne kategorie filtrów: chemiczne i mineralne. Można wyróżnić też trzecią grupę - filtry roślinne, do której zalicza się np. olej z pestek malin, ale pomimo posiadania przez nie czynnika SPF to ze względu na słabą stabilność oraz niskie zdolności promieniochronne nie stosowałabym ich jako jedynej ochrony przeciwsłonecznej a raczej jako dodatek do codziennej pielęgnacji.

Filtry chemiczne

Podstawą działania filtrów chemicznych jest przemiana promieni słonecznych, które dostały się do skóry w energię cieplną zanim promienie te rozpoczną swoje szkodliwe działanie. Istotne jest, że proces ten ma miejsce w naszej skórze. Ze względu na wydzielanie ciepła nie są one polecane dla osób ze skórą naczyniową czy tendencją do rumienia ponieważ wytworzona przez nie energia może rozszerzać naczynka i wpływać na ich pękanie. Często wywołują też alergię u osób ze skórą wrażliwą i nie są zalecane dla małych dzieci. Część z nich jest mniej fotostabilna niż filtry mineralne. Największe kontrowersje wzbudza fakt, że niektóre badania wykazały, że część filtrów chemicznych, mówiąc w dużym uogólnieniu, może mieć działanie mutagenne czy idąc dalej rakotwórcze. Jako, że filtry chemiczne pochłaniają promieniowanie i rozkładają je wewnątrz skóry to mogą uwalniać wolne rodniki tlenowe, przyczyniając się do degradacji kolagenu, elastyny i DNA komórek skóry. W celu zmniejszenia tego ryzyka oraz zwiększenia stabilności bardzo często łączy się filtry chemiczne z mineralnymi. Udowodniono też, że jeden z filtrów chemicznych Oksybenzon przenika do organizmu i wykryto go w moczu a nawet w mleku kobiet karmiących. Oprócz niego jako niebezpieczny uznaje się też Ethylhexyl Methoxycinnamate (może wywoływać mutacje komórek) czy Homosalate (może zaburzać układ hormonalny). Nie będę wymieniać tu wszystkich kontrowersyjnych substancji. Więcej możecie poczytać: TU czy TU , a bazę do wyszukiwania informacji o poszczególnych składnikach znajdziecie TU.
Pozostaje jeszcze kwestia szkodliwości dla raf koralowych, ale to już temat na oddzielny wpis.

A co z plusami? Przecież większość produktów przeciwsłonecznych zawiera właśnie filtry chemiczne, więc chyba nie mogą być aż tak straszne. Jest cała lista nieprzenikających filtrów, które według dotychczasowych badań są bezpieczne. Filtry chemiczne są też dużo przyjemniejsze w stosowaniu, łatwej je rozsmarować i nie zostawiają białej warstwy, są też tańsze i łatwiej dostępne. 

Filtry mineralne

Z kolei filtry mineralne po rozsmarowaniu tworzą warstwę, która odbija promieniowanie. Oznacza to, że promienie nie mają szans dotrzeć do naszej skóry. Występują tylko dwa główne rodzaje tych filtrów: Dwutlenek Tytanu oraz Tlenek Cynku. Obydwa chronią przed promieniami UVA i UVB, ale Tlenek Cynku ma szersze spektrum ochrony (chroni przed promieniami zarówno UVA1 jak i UVA2).
Filtry mineralne nie przenikają przez skórę i praktycznie nie wywołują alergii czy podrażnień. Ryzyko natomiast niesie ich wdychanie, dlatego nie zaleca się stosowania tych filtrów w formie sprayów. Na wielu opakowaniach można też zauważyć napis NON-NANO. Oznacza to, że produkt nie zawiera nano cząsteczek danego filtru czy też ich mieszanki. Nano cząsteczki są używane w celu ułatwienia aplikacji i zmniejszenia bielącego efektu tych substancji. Kontorwersje pojawiły się po doniesiniach, że nano cząsteczki mogą przenikać przez skórę. Czy zatem będąc ostrożnym należałoby unikać produktów z nano cząsteczkami? Nie jest to takie proste.
Zgodnie z TYM artykułem nawet substancje oznaczone jako non-nano uznane  byłyby za nanomateriały według szerokiej definicji opracowanej przez FDA (amerykańska agencja nadzorująca bezpieczeństwo żywności i leków). 
Czy jest to powód do paniki? Niekoniecznie, badania zlecone przez FDA i Unię Europejską wykazały, że nawet nano cząsteczki Tlenku Cynku czy Dwutlenku Tytanu nie wnikają przez skórę i unikać należy tylko ich inhalacji. W innych badaniach wykazano, że mniej niż 0,01% Tlenku Cynku przeniknęło przez skórę osób je stosujących i nie miało to wpływu na ich zdrowie.


Filtry Chemiczne                                     Filtry Mineralne

+ tani                                                     + tworzą tarczę na skórze 
+ łatwo dostępny                                     + fotostabilne
+ nie zostawia białej warstwy                    + dobrze tolerowane 
+ łatwy w aplikacji                                    + nie przenikają przez skórę
- działają wewnątrz skóry                          - zostawiają białą warstwę
- nie polecane dla skór naczyniowych          - trudne do rozprowadzenia
- mogą wywoływać alergie                         - mniejszy wybór na rynku 
- mniejsza fotostabilność niektórych 
  filtrów chemicznych
- możliwe przenikanie przez skórę 
  i działanie mutagenne czy 
  zaburzające pracę hormonów

Moja opinia

Już od jakiegoś czasu w mojej codziennej pielęgnacji staram się zawsze nakładać filtr przeciwsłoneczny na twarz. Jako, że jest to coś co jest ze mną na co dzień istotne jest żeby było nie tylko skuteczne, ale też bezpieczne. Pomimo, że istnieją stosunkowo bezpieczne filtry chemiczne to nie wiemy czy za kilka lat nowe badania nie pokażą szkodliwości tych substancji. Ja wolę nie ryzykować i wybieram filtry mineralne. Oczywiście, także one z czasem mogą okazać się nieobojętne dla naszego zdrowia, ale według dotychczasowej wiedzy nie powodują one tak wielu skutków ubocznych co ich chemiczne odpowiedniki. Łatwiej jest też sprawdzić skład filtru mineralnego, bo powinien zawierać maksymalnie dwie substancje przeciwsłoneczne, natomiast rodzajów filtrów chemicznych jest całe mnóstwo i nie sposób znać na pamięć każdej z nich oraz jej właściwości.  

Obecnie posiadam trzy filtry czysto mineralne: Baby Natural Mineral Sunscreen z Goddess Garden SPF 30, Thinkbaby Sunscreen SPF 50+ oraz Sun Shield Liquid Tint z MyChelle Dermaceuticals SPF 50 w kolorze Nude. Dwa pierwsze to białe balsamy przeznaczone do stosowania na całego ciało, a ostatni to połączenie filtru z kremem koloryzującym przeznaczony do stosowania na twarzy. Wszystkie mają bardzo dobre składy i jedynym minusem co do zawartości jest silikon w kremie z Thinkbaby. 

Od lewej: Thninkbaby, MyChelle Dermaceuticals, Goddess Garden


Po rozsmarowaniu od lewej: Thninkbaby, MyChelle Dermaceuticals, Goddess Garden

Najtańszy z nich produkt z Goddess Garden pomimo cudownego składu w ogóle sie u mnie nie sprawdził. Jego konsystencja jest zbita i bardzo ciężka do rozprowadzenia co uniemożliwia jego stosowanie na twarzy, bo musielibyśmy ją trzeć z ogromną siłą. Jak widzicie na zdjęciach ma on grudkowatą strukturę i rozwarstwia się. Można pokusić się o jego stosowanie na ciele, ale wymaga to czasu i trochę siły, aby rozprowadzić go w miarę równomiernie. 


Jego przeciwieństwem jest filtr z Thinkbaby. Bardzo kremowy i jedwabisty z łatwością rozsmarowuje się na skórze nie zostawiając niemal wcale białej poświaty. W celu zminimalizowania białego efektu na twarzy polecam zrobić kilka białych kropek w różnych miejscach i dopiero wtedy przejść do rozsmarowywania. Jak wspomniałam w składzie zawiera silikon, dlatego przy codziennym stosowaniu należy bardzo dokładnie oczyszczać skórę, aby nie gromadził się on i nie powodował zapychania.


Ostatni produkt z MyChelle Dermaceuticals jest niemal idealny. Świetny skład, przyjemna wodnista konsystencja, brak silikonów i innych zapychaczy, naturalne i matowe wykończenie (naprawdę!) oraz wyrównanie koloru twarzy. Jest jedno ale - jego kolor. Dostępne są dwa odcienie Nude i Tan. Ja posiadam wersję Nude i jest ona dużo za ciemna. Po rozprowadzeniu delikatnie się rozjaśnia, ale mimo to brakuje jaśniejszego odcienia dla bladolicych. Jest on też stosunkowo drogi - za 30 ml płacimy około 80 PLN. Pomimo tych wad będę stosowała go nadal i spróbuję rozjaśnić go innym kremem, bo jest tego wart. Zdecydowanie polecam dla tych którzy nie boją się jego koloru.


Niestety w Polsce jest bardzo mały wybór produktów czysto mineralnych, dlatego wszystkie moje filtry zamawiałam ze strony iHerb. Jest tam duży wybór marek produkujących filtry mineralne z naturalnym składem. Oprócz wspomnianych wyżej polecam sprawdzić jeszcze takie firmy jak Badger czy Coola. 

Z dostępnych w Polsce filtrów wyłącznie mineralnych mogę polecić np. Dermedic Sunbrella Baby. Co prawda maja on w składzie oznaczenie NANO, ale wynika to prawdopodobnie ze wspomnianego wyżej  faktu, że cząsteczki zalicza się do szerokiej definicji nanomateriałów a prawo Unijne wymusza oznaczenie, że w składzie  znajdują się nanocząsteczki. Poza tym skład jest bardzo dobry i jak sama nazwa wskazuje może być stosowany nawet przez małe dzieci. Był to mój pierwszy filtr mineralny i muszę przyznać, że długo zajęła mi nauka jego nakładania. Jest bardzo gęsty i mocno bieli, dlatego nakładałam go w małej ilości i po jej rozprowadzeniu dokładałam kolejną warstwę. W innym przypadku powstawały białe plamy. Trzeba też pamiętać, żeby skóra była sucha, bo woda utrudnia równomierne rozprowadzenie minerałów. Cena to około 30 PLN za 100 gram.
Źródło: www.dermedic.pl

Całą serię filtrów mineralnych produkuje też firma Avène. Tutaj również znajdziemy w składzie informacje o nano cząsteczkach. Tego filtru nie miałam okazji wypróbować, ale myślę, że warto zwrócić uwagę na ich fluid mineralny. Ze względu na jego lżejszą niż kremy konsystencję może być łatwiejszy w nakładaniu. Ten produkt jest już droższy i jego ceny wahają się w okolicach 60 PLN za 40 ml.



Źródło: www.eau-thermale-avene.pl

Kolejnym ciekawym produktem jest Matujący krem SPF 50 z Clochee. Łączy on w sobie właściwości pielęgnacyjne z wysoką ochroną i kremem tonującym. Krem jest całkowicie naturalny i wegański. Niestety jest też najdroższy z wymienionych i kosztuje ok. 125 PLN za 50 ml. Ja miałam tylko jego próbkę i polecam zdobyć ją przed zakupem całego opakowania, bo jego kolor i konsystencja nie wszystkim mogą przypaść do gustu.


Źródło: www.clochee.com
Copyright © 2016 Ekofilka - naturalnie, że kosmetyki , Blogger