Jak wybrać suknię ślubną, czyli wizyta w salonie ślubnym od kuchni.

Jak wybrać suknię ślubną, czyli  wizyta w salonie ślubnym od kuchni.
Piękny salon, ogromne przymierzalnie, szampan i łzy szczęścia po wybraniu tej jedynej. Chyba wszyscy mamy taki obraz kiedy pomyślimy o wyborze sukni ślubnej. W telewizji zawsze wygląda to dostojnie i przyjemnie, ale w rzeczywistości sprawa nie jest taka łatwa. Ja sama trochę rozczarowałam się całym procesem oraz dowiedziałam kilku nieoczywistych dla mnie faktów, dlatego postanowiłam napisać jak naprawdę to wygląda, a przy okazji udzielić kilku rad.




1. Czas


To jest chyba najbardziej oczywista kwestia, ale należy pamiętać aby wybór sukienki rozpocząć co najmniej na 6-7 miesięcy przed ślubem a najlepiej nawet szybciej. Dotyczy to zwłaszcza ślubów w sezonie wysokim, czyli od czerwca do września. 

O ile nie szyjecie u krawcowej musicie być przygotowane na to, że salon będzie zmawiał Waszą sukienkę zza granicy i będzie czekał na jej dostarczenie kilka miesięcy. Potem trzeba ją przymierzyć i nanieść poprawki co też wymaga ok. miesiąca.

Wybieranie "najważniejszej" sukienki nie powinno być robione pod presją czasu, więc dla własnego spokoju im szybciej zaczniecie szukać tym lepiej. Unikniecie stresu i chodzenia dzień w dzień po salonach co też jest bardzo męczące.

Oczywiście, jeżeli planujecie ślub za mniej niż pół roku nie oznacza, że nie kupicie jej wcale. Po prostu im mniej czasu macie tym mniejszy wybór i większy stres.

2. Rezerwacja wizyt i ewentualne koszty

Zanim wybierzecie się do  salonu zadzwońcie tam i upewnijcie się czy możecie przyjść bez umówionego terminu. Wizyta trwa zazwyczaj ok. godziny. Wiele salonów wymaga rezerwacji wizyty, bo każda klientka ma przydzieloną konsultantkę, która przynosi jej suknie i pomaga się ubrać. Liczba przymierzalni też jest ograniczona, więc salony wolą się zabezpieczyć przed ewentualną kolejką przyszłych Panien Młodych narzekających na czas oczekiwania i obsługę. Dzięki rezerwacji nie ma pośpiechu i każda klientka może być obsłużona w 100%.

Kolejną niezbyt przyjemną niespodzianką może okazać się konieczność opłacenia wizyty w salonie. Niektóre za możliwość przymierzania sukni wraz z doradztwem konsultantki i wypiciem lampki szampana życzą sobie zapłaty od 100 do 200 PLN. Warto to sprawdzić na stronie lub telefonicznie zanim umówicie się na mierzenie.


3. Zdjęcia z Internetu



Któż z nas nie przeglądał Internetu w poszukiwaniu idealnej sukienki. Często te wymarzone modele mamy upatrzone na długo przed oświadczynami czy w bardziej ekstremalnych przypadkach nawet przed rozpoczęciem związku;).  Problem polega na tym, że sukienki ze zdjęć po pierwsze: mogą już być niedostępne (albo nigdy nie były dostępne w danym kraju czy mieście), po drugie: na żywo mogą nie wyglądać tak ładnie jak na zdjęciu i nie pasować do waszej figury, a po trzecie: mogą być trudne do zidentyfikowania jeżeli nie mamy nazwy firmy i nr modelu.

Moja rada - Internet traktujmy bardziej jako inspirację i sposób na rozeznanie rynku, ale nie upierajmy się, że musimy kupić konkretnie tę sukienkę widzianą w Internecie.

4. Poznanie innych opcji


Podczas pierwszej wizyty polecam poprosić o przyniesienie po jednej sukience z każdego kroju - syrenki, trąbki, księżniczki, klasyczna linia A, w serduszko lub V, z gorsetem i bez. Fasonów jest mnóstwo i dobrze jest zobaczyć się w różnych opcjach, żeby stwierdzić w czym prezentujemy i czujemy się najlepiej.  Ważne też, żeby dopytać w jakich wersjach kolorystycznych dostępna jest dana sukienka. Zazwyczaj sukienki produkowane są w dwóch czy trzech odcieniach. Pamiętajcie też, że nie musicie ograniczać się do wyboru w jednym mieście. Czasami Wasz wymarzony model znajdziecie kilkanaście/kilkadziesiąt/kilkaset kilometrów dalej i do tego może być w niższej cenie niż w Waszym mieście.  To od Was zależy czy opłaca Wam się podróż w celu zmierzenia sukienki. Jeżeli macie upatrzony konkretny model warto podzwonić po salonach i zapytać o dostępność i cenę.

Możecie też zdecydować się na uszycie sukienki na miarę u projektanta (w Polsce znajdziecie kilka firm oferujących tego typu usługi, ceny zazwyczaj zaczynają się od około 4500-5000 PLN) lub u krawcowej. Plusem jest to, że sukienka będzie dobrana do Waszych rozmiarów co w przypadku zamawiania w standardowym salonie nie jest możliwe (sieciówki szyją kilka rozmiarów, ale nie zmieniają proporcji sukienki, długości gorsetów, itp.). Minus to pewna obawa co do tego jak ostatecznie będzie wyglądać sukienka.

Dalej funkcjonują też wypożyczalnie, ale to opcja którą ja bym odradzała. Ceny są stosunkowo wysokie, a sukienki mogą nosić ślady znoszenia. Jeżeli macie szczęście to czasami można trafić na zupełnie nowy model, ale zdarza się to raczej rzadko.

Ostatnią opcją jest używana sukienka, którą możecie znaleźć na portalach typu Allegro czy OLX. Znajdziecie tam świetne oferty sukienek noszonych tylko raz za cenę nawet 80% niższą. Zazwyczaj będą to modele z poprzednich kolekcji, które nie są już dostępne w sklepach.


5. Konsultanci/obsługa


Fajnie, żeby obsługa zawsze była profesjonalna, potrafiła doradzić i wybrać modele, w których wyglądacie najlepiej. Niestety nie zawsze tak jest. Konsultanci to tylko ludzie, miewają gorsze dni i nie mają miarki w oku, żeby dobrać dokładnie to czego oczekujecie. Zazwyczaj robią co mogą i przynoszą wg. nich najlepsze opcje, ale nie są cudotwórcami. Trochę zrozumienia ułatwi Wam współpracę. 

Pamiętajcie jednak o asertywności. Nie dajcie się przekonać do wyboru sukienki, która według konsultanta jest dla Was najlepsza, ale Wam średnio się podoba. Możecie brać pod uwagę sugestie, ale ostatecznie to jest tylko i wyłącznie Wasz wybór.

A jeżeli traficie na opryskliwą babę, która ocenia Was z góry i wszystko robi z wielką łaską poproście o kogoś innego do obsługi lub po prostu wyjdźcie z salonu.

6. Moda


Wydaje się, że suknie ślubne są raczej w opozycji do ciągle zmieniających się trendów świata high fashion, ale nic bardziej mylnego. W modzie ślubnej też co sezon są zmiany i wbrew pozorom znalezienie klasycznej, prostej sukienki czasami graniczy z cudem (lub kończy się uszyciem jej u krawcowej). Jeżeli w danym sezonie modne są pióra czy błyskotki zapewniam Was, że spora część kolekcji będzie zawierała te elementy. Obecnie modne są beże i pastele i niemal każdy projektant ma sukienki z prześwitującą pod koronką beżową podszewką. Jeżeli akurat nie podoba Wam się trend na dany sezon to niestety Wasze opcje znacznie się kurczą.

7. Oczekiwania


Wspomniana we wstępie wizja luksusowego salonu z eleganckim konsultantem, który wie dokładnie co do nas pasuje, a nasze mamy i przyjaciółki racząc się szampanem zachwycają się każdą kolejną stylizacją to mit. Większość salonów nie jest aż tak bajkowa, często są trochę zakurzone, kanapy mogą być przetarte, a szampana nie oferują wcale. Nie oszukujmy się - mierzenie sukien to tylko mierzenie sukien a nie ceremonia, w której zostałyście mianowane na boginię Olimpu. Konsultantki są zabiegane, bo cały dzień noszą steki sukien, Ty jesteś zmęczona, bo chcesz przymierzyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie, przymierzane modele są za duże/małe(niepotrzebne skreślić) i delikatnie mówiąc lekko zużyte po setkach przymiarek. Do tego metry materiału plączą się pod nogami, a Ty musisz sobie wyobrazić jak ta suknia będzie na Tobie wyglądać po poprawkach.

Krótko mówiąc przymierzanie sukien to nie bajka i przygotuj się na maraton wskakiwania i wyskakiwania z kiecki w tempie błyskawicy. Zmienia się to dopiero kiedy upatrzysz sobie kilka modeli i będziesz mierzyć już tylko je. Wtedy dochodzi kwestia ostatecznej decyzji, która wiąże się z podpisaniem umowy i wpłatą zaliczki za nieistniejącą jeszcze sukienkę :)



Mam nadzieję, że wpis okaże się da Was przydatny przed wyborem tej "jedynej". Jeżeli macie jakieś pytania piszcie w komentarzach :).


Ślubne zakupy vol. 1

Ślubne zakupy vol. 1
Dawno mnie tu nie było, ale to były naprawdę intensywne  miesiące.  Cały listopad i połowę grudnia uczęszczałam na weekendowy kurs co oznaczało, że nie miałam ŻADNEGO wolnego weekendu przez 1,5 miesiąca. Potem wyjazd w góry, Święta no i.....zaręczyny!


zakupy ślubne


Trochę bardziej aktywna byłam na Instagramie, więc jeżeli kogoś interesuje pierścionek i opis zaręczyn to odsyłam Was własnie tam. Na blogu natomiast jako, że moje myśli krążą już wokół tematu ślubu i wesela mogą pojawiać się od czasu do czasu artykuły z tym związane. Na pewno podzielę się z Wami moją życzeniolistą kosmetyczną, inspiracjami w dekorowaniu sali i testami kosmetyków kupionych z myślą o tym dniu.

Pierwszym zakupem bez którego nie mogłam się obyć był organizer Panny Młodej. Do załatwienia jest tyle spraw, że nie da się ich wszystkich spamiętać i taki  notes jest bardzo pomocny.

Zazwyczaj takim organizerem jest zwykły zeszyt, ale od kilku lat na rynku jak grzyby po deszczu pojawiają się dedykowane notatniki z informacjami co, gdzie i kiedy należny zrobić. To świetna opcja dla leniwych, bo mamy wszystko podane na tacy. Te, które ja kojarzę to Organizer Ślubny My Mission, Yes I do oraz Niezbędnik Panny Młodej. Ja skusiłam się na ten ostatni, bo miał atrakcyjną cenę (obecnie trwa promocja i wersja z miękką oprawą kosztuje 44,90 PLN) i ciekawy design.




Kolejny zakup to trwałe pomadki w płynie. Nie przepadam za stosowaniem ich na co dzień, ale na większe okazje są wybawieniem. Tutaj z pomocą przyszedł mi Rossmann, gdzie kupiłam dwie pomadki cieszące się opinią super trwałych. Pierwsza to podwójna pomadka z balsamem od L'Oreal Infaillible w kolorze 111 Permanent Blush, a druga to Maybelline Super Stay Matte Ink nr 60 Poet. Postawiłam na dwa zupełnie różne odcienie, bo chciałam przetestować w jakich kolorach mi lepiej. Permanent Blush to typowy chłodny nudziakowy róż wpadający w odcień fioletu ze złotymi drobinkami, które na szczęście nie są widoczne na ustach. Przypomina on kolor 03 z Golden Rose (GR jest bardziej fioletowe) i idealnie zgrywa się z konturówką Lovely nr 1. Z kolei Poet to taka ciepła beżowa brzoskwinia. Obydwie są super trwałe i komfortowe w noszeniu, ale wymagają wypięlęgnowanych ust, bo podkreślają każdą suchą skórkę. Balsam z L'Oreal świetnie nawilża i daje lekki połysk co bardziej mi odpowiada niż typowy mat. Używam go na obydwie pomadki.

Na tę chwilę wygrywa u mnie Poet, bo Permanent Blush jest tak zbliżony kolorem do moich ust, że nie widzę dużej różnicy po jego nałożeniu.


Permanent Blush, Maybelline Superstay Poet




A dla zainteresowanych swatche Maybelline Super Stay Matte Ink (od lewej) Pioneer, Poet oraz Seductress.


20 Pioneer, 60 Poet, 65 Seductress


Maybelline Super Stay Matte INK w odcieniu 60 Poet
L'Oreal Infaillible w kolorze 111 Permanent Blush


Ostatni zakup to BIO Maska-Esenscja ze śluzem ślimaka z Orientany. Miałam już krem z tej serii i był bardzo nawilżający, ale potrafił mnie uczulić kiedy nakładałam go po zastosowaniu kwasów. Ta maska ma zupełnie inną konsystencję. Jest żelowa i nie jestem w stanie zastosować jej solo, bo mam nieprzyjemne uczucie napięcia skóry. Mieszam ją olejkiem z nasion malin i innym serum. Przy takiej kombinacji sprawdza się idealnie.



MASKA-ESENCJA ZE ŚLUZEM ŚLIMAKA


To tyle, jeżeli chodzi o pierwsze "ślubne" zakupy, ale kolejne są już w drodze i na pewno pojawią się na blogu :).

Copyright © 2016 Ekofilka - naturalnie, że kosmetyki , Blogger