Naturalne kremy BB i tonujące - porównanie

Dawno mnie tu nie było, ale przy okazji ostatnich dużych porządków w kosmetyczce znalazłam kilka kosmetyków, o których chciałabym napisać parę słów. Są to naturalne (lub prawie naturalne) kremy tonujące czy też kremy BB i CC, które u mnie się nie sprawdziły i lądują w koszu. Zanim jednak ostatecznie się ich pozbędę napiszę co o nich sądzę i dlaczego nie byłam w stanie ich zużyć do końca.

Physicians Formula Organic Wear BB, Dr. Jart+ CC, Alterra 24h Make up, Thinksport SPF30

Słowem wstępu dodam, że moja opinia o tych kosmetykach i to, że się u mnie nie sprawdziły jest wynikiem mojego rodzaju skóry i jej stanu. Nie jest to raczej wina samych produktów i jestem pewna, że część osób może je polubić, bo nie są to złe kosmetyki. Niektóre mogą być nawet Waszymi ulubieńcami. Niestety moja wrażliwa, tłusta i rozpulchniona skóra ma bardzo specyficzne potrzeby i żaden z tych kremów nie spełnił ich na tyle, żeby zostać ze mną na dłużej :)

Cicapair, Organic BB, Everyday Face SPF30


Na pierwszy ogień idzie  tygryskowy krem CC Cicapair od Dr. Jart +. Ma on mnóstwo fanów i wcale się temu nie dziwię ponieważ jest dość lekki w konsystencji, ma piękny jasno żółtawy kolor i oprócz ujednolicenia koloru skóry ma też działać pielęgnacyjnie na skóry naczyniowe.
Zawiera on w składzie trochę silikonów, ale raczej tych łatwo zmywalnych. Jego kolejnym dużym plusem jest filtr SPF 30/PA++. To był jeden z głównych powodów, dla których go kupiłam ponieważ staram się na co dzień wybierać takie kosmetyki, które oprócz lekkiego makijażu spełniały też miały funkcję ochronną. To co go dodatkowo wyróżnia to forma nakładania - w słoiczku ma on zielony kolor, który dopiero po rozsmarowaniu i rozgrzaniu przybiera na skórze ładny beżowy odcień.
Niestety w moim przypadku stało się to jego największą wadą. Mam cerę bardzo porowatą, z dużymi wgłębieniami i to właśnie tam lubił się on osadzać.  Mimo kilku prób nie udało mi się go nigdy nałożyć w taki sposób, abym mogła wyjść w nim do ludzi, bo zawsze miałam te zielonkawe, nierozsmarowane punkciki na twarzy :). Dodatkowo sam fakt, że trzeba go dość mocno wcierać w skórę działa na jego niekorzyść, bo żadna skóra (a zwłaszcza cery naczyniowe) nie powinna być tak intensywnie podrażniane. Niestety nic więcej nie jestem w stanie o nim powiedzieć bo miałam go na sobie tylko na chwilę i od razu musiałam go zmywać:/

Kolejny gagatek to krem BB od Physicians Formula - seria Organic Wear w kolorze Light. Ten krem wywarł na mnie na początku bardzo dobre wrażenie. Świetnie kryje, jest niczym podkład i bardzo łatwo się nakłada. Ma naturalne wykończenie, które jednak wymaga przypudrowania. Kolor Light nie jest do końca light i ma dodatkowo tendencję do utleniania się po kilku minutach od nałożenia. Ma też bardzo fajny skład oraz filtr SPF 20. W swojej formule bazuje on dość mocno na olejach, więc na skórach tłustych może być nietrwały i się "ciastkować" i to właśnie przytrafiło się mnie. Pod koniec dnia nie wyglądał on zbyt dobrze na twarzy - wchodził w pory i świecił się. Całościowo nie wyglądał jednak tragicznie. W końcu chyba każdy kto ma skórę przetłuszczającą się wie, że po paru godzinach podkład nie będzie tak samo świeży jak na początku. Moim największym problem było to, że skóra reagowała na niego zapchaniem. Pojawiały się na niej bolące krosty wynikające z braku ujścia sebum i niestety wszystko wskazywało, że odpowiadał za nie ten krem. Nie jestem jednak pewna czy jest to wina składu czy może dostałam felerny produkt, ponieważ od początku miał dziwny jakby zjełczały zapach. Myślałam, że taka jego uroda, ale możliwe, że trafiłam na przeterminowany produkt. I dlatego nie skreślam go całkowicie. Wiem, że też ma on na świcie wiele fanek, ale niestety z tego co wiem został on wycofany z produkcji. 
 



W przeciwieństwie do dwóch poprzednich kremów ThinkSport to typowy filtr przeciwsłoneczny z dodanym kolorem. Tutaj konsystencja jest bardzo ciężka i bardzo tłusta, a kolor bardzo jasny. Jak na filtr mineralny rozprowadza się całkiem przyjemnie na skórze, ale niestety zostawia uczucie lepkiej powłoki. Nie zastyga, więc wszystko czym dotkniemy do twarzy zostanie ubrudzone. Moim zdaniem nie nadaje się na co dzień, ale może sprawdzić się jako filtr na plaże kiedy nie musimy wyglądać idealnie.

I na końcu naturalny podkład z Alterry dostepny w Rossmanie. Ja nie nazwałabym go podkładem, a raczej kremem tonującym. Nie posiada filtra, jest bardzo lekki, wręcz "piankowaty" w konsystencji. Nakłada się dość przyjemnie, ale będzie osadzać się na nierównościach i suchych skórkach. Nie jest też mocno kryjący ani trwały. Niska cena, regularnie kosztuje około 15 złotych, zachęca do wypróbowania. Niestety ja bym go jednak nie poleciła. Jest typowym średniakiem i niczym nie zachwyca. Może przypaść do gustu osobom z normalną cerą i małymi problemami.


Na dole widzicie swatche wszystkich kolorów. Weźcie pod uwagę, że są to stare kosmetyki, które przeleżały u mnie zbyt długo i ich obecne kolory mogą się różnić od świeżego produktu. Dotyczy to zwłaszca kremu BB z Physicians formula.

Wszystkie z nich trafiają u mnie do kosza, ale możliwe, że u Was niektóre z nich się sprawdziły. Nie żałuję jednak ich zakupu, bo dzięki nim wiem już jakie formuły się u mnie nie sprawdzają. 

Jeżeli macie jakieś sprawdzone, lekkie kremy BB/CC, która nie są tłuste i wyglądają naturalnie piszcie w komentarzach. Chętnie wypróbuję czegoś nowego :)

A jeżeli chcielibyście poczytać moje poprzednie podsumowanie testowanych naturalnych podkładów/kremów tonujących zapraszam tutaj


1 komentarz:

Copyright © 2016 Ekofilka - naturalnie, że kosmetyki , Blogger