Przepis DIY na puder myjący do twarzy

Przepis DIY na puder myjący do twarzy
Od dawna przymierzałam się do kupienia pudru myjącego. To ciekawy i całkiem innowacyjny produkt, dlatego chciałam wypróbować jak sprawdzi się u mnie. Jednak kiedy poszłam do drogerii i zerknęłam na jego skład, a potem na cenę to trochę się zdziwiłam. Nie było tam nic innowacyjnego i praktycznie wszystkie składniki miałam  już u siebie w domu. Jeżeli, tak jak ja, chcecie trochę zaoszczędzić i niskim kosztem samodzielnie przygotować taki puder zapraszam do czytania dalej.


DIY face washing powder



W sklepach znajdziemy kilka firm produkujących pudry myjące,  zwane też czasami czyszczącymi. Pełnią one tak naprawdę dwie funkcje: oczyszczają naszą skórę z sebum i zanieczyszczeń oraz delikatnie peelingują. 

Stosowanie ich jest bardzo proste, chociaż ja z moją tendencja do chlapania na około potrafię nimi trochę zabrudzić łazienkę. Odrobinę proszku wysypujemy na dłoń lub do miseczki i rozrabiamy z  wodą, tak żeby powstała pasta. Nakładamy ją na twarz i delikatnie masujemy po chwili zmywając. Zazwyczaj stosuję puder pod prysznicem, bo nie muszę się wtedy martwić o wycieranie rozchlapanej glinki z podłogi ;).

Poniżej znajdziecie prosty i całkowicie naturalny przepis na domowy puder do mycia twarzy (kliknij aby powiększyć).




Podany przepis można modyfikować zmieniając zarówno rodzaje glinek i mąk, ich proporcje, jak i dodając inne składniki. 

Oto kilka dodatków, które wzmocnią działanie pudru:

- drobno zmielony cukier - aby uzyskać peeling mechaniczny 
- ususzone płatki róży - trzeba je zmielić np. w moździerzu, dostępne np. tu
- owoce liofilizowane - zastrzyk witamin i minerałów
- puder jedwabny - dodatkowo odżywi skórę, dostępny w Biochemii Urody 

Taką mieszankę możemy też stosować na skórę głowy rozrabiając ją z szamponem.

Dodanie olejków eterycznych nie jest konieczne i należy z nimi uważać, ponieważ mogą zlepiać puder. 

Ważność produktu zależy od tego czy nie dostało się do środka dużo wilgoci, bo wtedy może zacząć rozwijać się pleśń.

Przyznam, że nie stosuję tej pasy na co dzień. Jestem trochę zbyt leniwa, żeby codziennie rozrabiać proszek z wodą, a do tego wolę nie podrażniać  skóry zbyt częstym masażem drobinkami glinki. U mnie lepiej sprawdza się w roli maseczki, po którą sięgam kiedy mam chwilę czasu, bo lubię zostawić pastę na twarzy na kilka minut. Efekty, jak to po glince, są znakomite.

Zachęcam jednak do spróbowania, bo może jesteście mniej leniwi niż ja i  komuś z Was przypadnie do gustu taka metoda oczyszczania.

Czy istnieje "zdrowy" manicure i alternatywa dla hybryd?

Czy istnieje "zdrowy" manicure i alternatywa dla hybryd?
Dzisiejszy wpis postanowiłam poświęcić metodom dbania o paznokcie i ich upiększania. Lakiery do paznokci to chyba ostatni produkt, o którym myślimy kiedy chcemy zmienić kosmetyki na bardziej naturalne. Warto jednak się nad tym zastanowić, zwłaszcza jeżeli jesteśmy lakierowymi maniaczkami i nasze paznokcie muszą być zawsze pomalowane.


Kto z nas nie marzy o długich, zadbanych i zdrowych paznokciach? Zazwyczaj wygląd paznokci to w dużej mierze kwestia genów, zdrowego odżywiania i ogólnego stanu organizmu, ale na szczęście  kobiety i na to znalazły sposób a dzięki lakierom, hybrydom czy żelom możemy trochę "oszukać system". Jednak jak to w życiu bywa nie ma nic za darmo i wszystkie te metody mają skutki uboczne. 

Lakiery (pisząc lakiery trochę uogólniam i mam na myśli zarówno te tradycyjne, jak i hybrydy czy przedłużanie żelowe) nakładane na nasze paznokcie oddziałują na nas z kilku stron:

- poprzez wdychanie
- wnikanie w płytkę paznokcia
- poprzez skórę, której dotykamy pomalowanymi paznokciami

Jakie zatem zagrożenia czekają na nas po pomalowaniu paznokci?


1. Szkodliwe składniki 
Kiedy otwieramy buteleczkę dowolnego lakieru pierwsze co zauważamy to okropny intensywny zapach. Wynika on z faktu, że lakiery na paznokcie mają być przede wszystkim trwałe i elastyczne tak jak... lakiery samochodwe. Wbrew pozorom nie różnią się one od siebie aż tak bardzo, bo niektóre zawierają częściowo te same składniki.
Do najbardziej szkodliwych składników jakie możemy znaleźć w lakierach należą np.:

Triphenyl phosphate (TPHP) - zaburza system hormonalny, w badaniach na zwierzętach powodował on problemy z reprodukcją, sugeruje się też jego związek z otyłością
Methymethacrylate (MMA) - nawet małe ilości mogą uszkodzić płuca czy wątrobę 
Ftalany - wiąże się je m.in. ze zwiększeniem ryzyka wystąpienia astmy u dzieci oraz uszkodzeniem układu nerwowego u płodów
Formaldehyd - podrażnia układ oddechowy, skórę, oczy, toksyczny dla wątroby. Podejrzewany o powodowanie wad płodu i kancerogenność. Może wywołać onychyliozę paznokci.
Toluen - toksyczny rozpuszczalnik mogący m.in wpłynąć na uszkodzenie mózgu

2. Lampy UV
Powszechnie wiadomo, że nadmierna ekspozycja na światło UV zwiększa ryzyko zachorowania na raka skóry. Z tego powodu w wielu krajach ograniczono dostęp do solarium osobom niepełnoletnim. Lampy, pod którymi utwardzane są hybrydy stwarzają takie same zagrożenie dla naszej skóry co solarium. I chociaż hybrydy stały się popularne dopiero kilka lat temu to już zauważono zwiększone ryzyko zachorowania na raka u osób regularnie stosujących manicure z użyciem lamp.

3. Zmywanie acetonem
Także zmywanie lakieru niesie ze sobą pewne ryzyko, zwłaszcza kiedy używamy do tego produktów z acetonem. Oprócz dużego wysuszenia i podrażnienia naszej skóry i paznokci wykazuje on też niewielkie  działanie neurotoksyczne na ludziach. 

4. Infekcje i grzybica
Ta uwaga dotyczy głównie sztucznych paznokci akrylowych. Pomiędzy płytką naturalną i sztuczną paznokcia gromadzą się i rozwijają wirusy i bakterie oraz może rozwinąć się grzybica. Z tego powodu, w niektórych szpitalach pielęgniarki mają zakaz noszenia sztucznych paznokci.

Jak się chronić?


Trochę postraszyłam, ale spokojnie. Nie ma co wpadać w panikę ;).  Pomalowanie hybrydą paznokci od czasu do czasu np. na ślub czy w trakcie urlopu nie powinno nikomu zrobić większej krzywdy, ale warto wiedzieć jakie ryzyko niesie regularne używanie lamp czy wdychanie szkodliwych oparów (zwłaszcza w czasie ciąży).

Szczególną uwagę powinny zachować zwłaszcza manicurzystki, które cały dzień mają styczność ze szkodliwymi substancjami. W celu ochrony mogą np. nosić maseczki z filtrem i zadbać o dobrą wentylację miejsca, w którym pracują.

W przypadku domowych zabiegów warto robić je przy otwartym oknie. Ważne jest też, żeby lampy jakich używamy były dobrej jakości, bo źle utwardzona hybryda mimo, że jest trwała to cały czas wydziela szkodliwe opary, które mogą przyczynić się do wystąpienia alergii. Pamiętajcie też przed włożeniem ręki pod lampę o posmarowaniu jej kremem z filtrem SPF i nie malowaniu skórek.

Alternatywne metody dbania o paznokcie


EDIT - zachęcam też do przeczytania mojego nowego postu (tutaj) z  najlepszym zastępstwem hybryd z jakim się do tej pory zetknęłam.

Obecnie na rynku nie ma w pełni naturalnych lakierów. Nie wynika to jednak z braku dobrej woli producentów, a raczej z trudności z opracowaniem formuły, która będzie łatwa w nakładaniu, szybo schnąca i trwała. Mimo to istnieją alternatywy dla zwykłych lakierów czy hybryd wolne od niektórych substancji takich jak toulen, formaldehyd czy TPHP. 

Takie "zdrowsze" lakiery znajdziemy m. in. u Yves RocherDeborah Milano - seria Formula Zero, Ella + Mila, ZAO Make-up Organic, Pacifica, Benecos, SanteNCLA i nowość dla mnie S'N'BIO mająca w składzie aż 85% składników naturalnych. Nie są one tak łatwo dostępne jak tradycyjne lakiery, ale dzięki internetowi możemy większość z nich zamówić online.

Ja do tej pory przetestowałam dwie z tych marek - Yves Rocher o numerze 104 i Pacifica w odcieniu Pink Crush. YR w tym zestawieniu wypada trochę gorzej ze względu na słabe krycie (nawet po dwóch grubszych warstwach widać delikatne prześwity) i gorszą trwałość (2-3 dni bez topu). Natomiast bardzo łatwo się go nakłada i ma super pędzelek ułatwiający aplikację.

Pacifica zachwyciła mnie od samego początku - mocne krycie, szybkie wysychanie, dobra trwałość (nawet ok. 5-6 dni bez topu) i piękny kolor. Zdecydowanie polecam.

Yves Rocher nr 104
Lakier Yves Rocher nr 104
Pacifica Pink Crush
Lakier Pacifica w odcieniu Pink Crush

Osoby, którym nie zależy na kolorze, ale chcą mieć zdrowe i zadbane paznokcie powinny zainteresować się manicure japońskim. Jest to popularna metoda pielęgnacji polegająca na wcieraniu w paznokcie specjalnej pasty witaminowej składającej się z  wosku pszczelego, krzemionki, witamin  oraz składników nawilżających i natłuszczających jak gliceryna, pantenol i parafina. Efekt zdrowego blasku po utrwaleniu pudrem utrzymuje się nawet 2 tygodnie. Jest to świetna opcja dla osób ze zniszczoną płytką, ponieważ mocno odżywia i nabłyszcza paznokcie, a także dla panów chcących zadbać o dłonie. Niestety nie jest to produkt wegański.

Najpopularniejszą marką dostępną na naszym rynku jest P.Shine, ale widziałam też konkurencyjny produkt marki Lily Angel.
Zestaw do wykonywania tego zabiegu samodzielnie możemy kupić stacjonarnie w niektórych punktach lub online za ok. 100 PLN za P. Shine  i ok. 60-80 PLN za Lily Angel.

EDIT - podobno składy tego typu manicure nie są tak bezpieczne jak wydaje się po ich opisie w sklepie internetowym. Pełny skład jest widoczny tylko na opakowaniu i może zawierać m. in.  trietanoloaminę i butylohydroksytoluen. 

Trzecią i ostatnią alternatywą mogą być naklejki na paznokcie firmy Manirouge. Ze względu na trwałość (do 14 dni) i duży wybór kolorów mogą one konkurować z hybrydami. Jak pisze producent jest to całkowicie bezpieczna metoda nie niszcząca płytki paznokcia. Innowacyjność tych naklejek polega na sposobie ich aplikacji. Przed nałożeniem należy je podgrzać ciepłym powietrzem tak, aby stały się plastyczne i ładnie przylegały do naszych paznokci. Najmniejszy zestaw startowy zawierający tzw. miniheather do podgrzewania możemy kupić za 99 PLN, ale wcale nie jest to niezbędne do rozpoczęcia przygody z Manirouge. Wystarczy suszarka i nożyczki/obcinacz do paznokci, które każdy z nas ma u siebie w domu. 
Jedno opakowanie zawierające 20 podwójnych naklejek mających  pozwolić nam na 4 aplikacje u rąk lub stóp kosztuje ok. 20-25 PLN.

Tyle w teorii. W praktyce ciężko wykorzystać wszystkie naklejki tak jak byśmy tego chciały. Większość zestawów jest bardzo wzorzysta a wybór jednolitych kolorów jest mały. Do tego opakowanie zawiera naklejki  o wielkości dostosowanej do rąk oraz stóp i  w przypadku gdy chcemy używać ich tylko do rąk zostajemy z kilkoma dużymi naklejkami pasującymi jedynie na duży palec u nogi. 

Trzeba też pamiętać, że są to uniwersalne kształty, więc trzeba je trochę docinać tak, aby dopasowały się do naszych paznokci.

Jeżeli chodzi o nakładanie to wymaga ono wprawy i nauki. Pierwsza aplikacja uczy jakich błędów nie popełniać i jak prawidłowo dobrać i dociąć naklejki. Ciepłe powietrze z suszarki wystarcza, aby uelastycznić naklejkę i przykleić ją do płytki. Łatwo też ucina się je na brzegach. Jedyną trudność (oprócz dobrania do kształtu paznokcia) sprawiało mi spiłowanie jej tak, aby nie postrzępić brzegów. Przydatne jest tu lekkie naciągniecie końcówki naklejki i zawinięcie jej pod paznokieć.

Trwałość jest bardzo dobra. U mnie wytrzymały ok. 10 dni. Za to ich zdejmowanie to bajka. Wystarczy je lekko podważyć np. radełkiem i pociągnąć. Pozostały na płytce klej można zmyć oliwą i zmywaczem.

Czy miłośniczki hybryd będą zadowolone z tego produktu? Efekt jaki dają w porównaniu do lakierów hybrydowych jest zupełnie inny i nie aż tak spektakularny, ale zdecydowanie warto je wypróbować. Mogą być świetną opcją kiedy chcemy dać paznokciom odpocząć i zrobić sobie przerwę od hybryd, ale nie lubimy mieć "gołych" pazurków.


Pierwsza niezbyt udana aplikacja Manirouge w odcieniu Carole
EDIT - w końcu udało mi się zrobić drugie podejście do naklejek i tym razem dużo łatwiej mi się je nakładało. Wyglądają lepiej niż za pierwszym razem, ale docinanie końcówek wciąż sprawia mi problem co widać w niedokładnym przyleganiu przy skórkach. Za drugim razem pojawił mi się za to problem z trwałością. Mianowicie przy dwóch paznokciach na drugi dzień naklejki lekko odstawały od paznokci na końcach i to pomimo, tego że zastosowałam trik z naciąganiem na nie folii przy nakładaniu (tak jak tutaj). Po zmywaniu naczyń i myciu rąk to odstawanie oczywiście się pogorszyło co sprawiło, że musiałam je ściągnąć, bo denerwowało mnie, że wkręcają mi się włosy pod naklejki. A jak ściągnęłam dwie to musiałam zdjąć też resztę. Zostało mi już tylko kilka grubszych naklejek, nie pasujących na moje palce u rąk, więc nie wrócę już do ich testowania. Te które zostały zastosuję jako akcenty na pojedynczych paznokciach, ale raczej nie kupię już kolejnego opakowania.  


naklejki na paznokcie
Drugie podejście do Manirouge


Zaznaczam, że nie posiadam specjalnego mini heather, więc może w tym tkwi mój problem. Jeżeli macie cały zestaw dajcie znać jak u Was się sprawdziły te naklejki i czy nie odstają Wam po bokach.

To tyle jeżeli chodzi o alternatywne sposoby dbania o paznokcie. Może Wy znacie jakieś inne ciekawe metody na piękne i zdrowe paznokcie?
Copyright © 2016 Ekofilka - naturalnie, że kosmetyki , Blogger